środa, 16 października 2019

Jedziemy pociągiem!

Tym razem na recenzencki stół wziąłem niezmiernie ciekawy i frapujący tytuł. Za chwilę porwie Cię mój czytelniku szalony wir akcji i gwałtownej jazdy bez trzymanki. Przygotuj się i złap za ramę albowiem jak prawi stare góralskie przysłowie - trzymajmy się ramy to się nie... Spokojnie, musiałem dać dynamiczny wstęp aby nadać choć trochę charakteru recenzji gry, która polega na wielogodzinnym wpatrywaniu się w tory. I czasem mijające po bokach słupy. Tory i słupy. Czasem jakaś stacja. Owszem nie oznacza to że to są jedyne elementy otoczenia bo jest ich całkiem sporo. Trasy po których jeździmy są szczegółowe i dość realistyczne. Co oznacza mijanie drzewek, krzaczków, bliżej nieznanych domków, nawet ładne góry w tle w terenie górzystym. A po za tym tory, rozjazdy, bocznice, słupy, stacje, budki dróżnika (niem. - das Eisenbahnknotenpunkthinundherschrieberhauschen) i czasem inne pociągi. Drogi czytelniku, jeśli jesteś typowym graczem, który codziennie spędza czas na deDust w CS:Go, zetknięcie z Train Simulator może być dość szokujące. Tutaj do niczego się nie strzela, nie można nawet poruszać się tam gdzie się chce, tylko zgodnie z torami. Rozgrywka zaś polega na dokładnym wykonywaniu rozkładu jazdy pociągiem.
Wersja, którą tutaj opisuję to Train Simulator 2020. Jest to o tyle ciekawe że w tej wersji jest silnik gry, łącznie z wszystkimi graficznymi poprawkami. Zawartość gry zaś pozostała z wersji 2015, czyli tej jaką kupiłem. Wynika to z modelu dystrybucyjnego, w którym kolejne generacje zawierają ulepszenia silnika i nową zawartość. A składa się na nią zwyczajowo 3 trasy i 6 lokomotyw. Do tego trochę wagonów do wyboru. Kupując symulator otrzymujemy kontent dostępny dla tej wersji i aktualny silnik gry. Kolejne, coroczne dystrybucje dają nam ulepszenia silnika ale już bez nowej zawartości. Nasze zakupione trasy i lokomotywy czasem także są aktualizowane. A to dlatego że w rzeczywistości trasy i lokomotywy są po prostu samodzielnymi DLC. Jeśli mamy starszą dystrybucję gry możemy kupić zawartość z nowszej wykupując ją w formie dostępnych dodatków. Czyli kupując najnowszą wersję kupujemy zestaw dodatków do gry razem z jej silnikiem. A co zawiera Train Simulator 2020?
  • Niemiecka linia Nuremberg & Regensburg razem z pojazdami BR 440, BR 442 i lokomotywą BR 185,
  • Amerykańska linia Norfolk Southern razem z lokomotywami GP38 i GP40,
  • Brytyjska linia South Western razem z zespołami trakcyjnymi Class 444s i 450s
 Tym razem zestaw zawiera tylko pojazdy spalinowe i elektryczne. Zabrakło lokomotyw parowych, które były obecne w edycji 2015, tej którą ja posiadam. Jeśli chcemy pojeździć czymś na parę pozostaje zaopatrzyć się w odpowiedni dodatek. Można ja zakupić poprzez steam, a ich ilość może na początku przytłoczyć. Jest ich naprawdę dużo, zarówno od producentów gry jak i innych twórców. Zaskakujące są ceny. Za pojedyńczą linię, na którą składa się trasa i 2-3 pojazdy kolejowe, parę wagonów, trzeba zapłacić ok 142 zł (w chwili pisania tego wpisu). Zaś lokomotywa lub pakiet 2-3 pojazdów kolejowych kosztuje od 40 do 72 zł. Cóż, dla obywatela Unii bardziej na zachód od nas być może nie są to duże sumy. Dla nas DLC z trasą kosztujące jak gra z kategorii AAA to trochę sporo.

Przejdźmy do samej gry. Czy może lepiej nazywać do symulatorem. Po uruchomieniu naszym oczom ukazuje się ładne menu, gdzie możemy m.in. rozpocząć grę, uruchomić edytor lub samouczek. Ten ostatni nazywa się Train Academy i jest kolejnym mini dodatkiem zawierającym niewielką trasę i dwa pojazdy kolejowe. Jeśli ktoś nie grał nigdy w coś podobnego - pozycja obowiązkowa. Tam nauczymy się jak prowadzić lokomotywę, przy czym ma to formę komunikatów z dokładnie opisanymi prostymi zadaniami do wykonania. Edytor dostępny z głównego menu to w miarę rozbudowany program do edytowania tras. Można w nim umieszczać pociągi, budynki, trakcję, zmieniać topologię mapy itp. Gdy uruchomimy grę lądujemy na kolejnym ekranie, gdzie mamy do wyboru w zasadzie tylko szybki przejazd i karierę. Pierwsza opcja pozwala na wybranie jednego z dostępnych składów, stworzyć własny, wybrać trasę i odbycie swobodnej przejażdżki. Kariera to po prostu lista zadań do wykonania na dostępnych trasach. Najczęściej jest to zwykła jazda zgodnie z rozkładem. Niektóre zadania są bardziej złożone, wymagają zmian lokomotyw, jazdy manewrowej lub są to misje "ratunkowe" polegające na przykład na podesłaniu lokomotywy pod unieruchomiony skład w trasie. Przy wyborze zdania jest wyraźnie oznaczona jego trudność, więc nie powinno być niespodzianek.

Mechanika prowadzenia lokomotywy zależy od ustawionych poziomów trudności. Można wybrać tryb realistyczny lub uproszczony. Dodam że nawet tryb realistyczny nie zawiera wszystkich niuansów obsługi pojazdu kolejowego. Piszę to jako były fan kolei, który co nie co wie o tym :). Nie musimy się obawiać o przestrzeganie procedury uruchomieniowej. Nie mamy kontroli nad takim rzeczami jak przetwornice, sprężarki, luzowanie składu itp. Nad tymi rzeczami pieczę sprawuje program. Nam pozostawiając wybór kierunku jazdy, sterowanie mocą, napełnieniem hamulców składu lub lokomotywy. Tylko niektóre lokomotywy pozwalają wyłączyć silniki lub opuścić pantografy. Fizyka w grze została oddana w miarę dobrze. Mam tu na myśli konieczność przewidywania z wyprzedzeniem zachowania składu, jego kolejową bezwładność i czas rozruchu. Im dłuższy skład tym dłuższy jest czas zadziałania hamulców, pociąg wolniej się też rozpędza. Oczywiście można się wykoleić, aczkolwiek nie jest to bardzo efektowne. Nie ma eksplozji, jedynie czasem dziwnie podskakujące przez chwilę wagony, ewentualnie lokomotywa na boku jak było bardziej epicko. Warto zaznaczyć że jest silnik fizyczny, który liczy kolizję kół z torami. Pociąg, który przesadził na zakręcie nie "zrywa" się z torów jak w innych starszych symulatorów ale najpierw przechyla na zewnętrznej szynie aby potem wylądować bokiem w rowie.

Warstwa dźwiękowa stoi na wysokim poziomie, zależne to jest jednak od twórcy dodatku. Symulator pozwala na oddanie drobnych niuansów jak skrzypienie szyn na ciasnych zakrętach, hamowanie. Dźwięk toczenia pociagu po szynach brzmi tak jak powinien, z początku cichy, narasta z prędkością. Brzmienie silników diesla jest odpowiednio basowe, silniki elektryczne miło dla ucha wchodzą na obroty. Słychać także dźwięki otoczenia jak śpiew ptaków, komunikaty na peronach. Dźwięk jest zróżnicowany w zależności od tego gdzie się znajdujemy - na zewnątrz, w kabinie lokomotywy czy w wagonie. Bo m.in. takie widoki możemy w symulatorze wybrać.

Podsumowując, nie jest na pewno tytuł dla każdego. Konieczność spędzenia, czasem sporego czasu na prowadzeniu pociągu rezerwuje tytuł raczej dla fascynatów kolei. Osoby nie zainteresowane koleją mogą spróbować, na początku będą miały trochę zabawy na zasadzie nowości i rozgryzania obsługi ale szybko tytuł może się znudzić. Jak na tle pozostałych gier kolejowych prezentuje się Train Simulator od Dovetail? Jego konkurentami jest Trainz: A New Era i wydany niedawno Train Sim World. Choć ten ostatni także wyszedł spod ręki Dovetail więc trudno mówić o konkurencie. Trainz powstał z myślą o pasjonatach makiet kolejowych i mimo starań wielu twórców dodatków nadal jako symulator sprawdza się średnio. Na pewno graficznie jest nieco z tyłu za Train Simulatorem. Wszak jest to dość leciwy już silnik graficzny. Za to posiada łatwiejszy i bardziej rozbudowany edytor tras. Train Sim World jest tytułem nowym, opracowanym na silniku Unreal. Graficznie na pewno jest na plus. Pozwala na swobodne poruszanie się po pociągu więc immersja jest większa. Jednak okupione jest to jak na razie kiepską optymalizacją i dużymi wymaganiami sprzętowymi. Jeśli jesteś fanem kolei, ale nie masz naprawdę mocnego komputera warto kupić Train Simulator 2020. Na pewno będziesz zadowolony, szczególnie jeśli kupisz go korzystając z przeceny ponieważ w chwili gdy piszę te słowa kosztuje on tyle samo co Train Sim World.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz